Dyrektor generalny marki Audi, został zatrzymany w związku z podejrzeniem o posiadanie dowodów w sprawie skandalu z emisją spalin. Szef Grupy VW, Herbert Diess powiedział, że Stadler był znany jako osoba, która dobrze radzi sobie z problemami. Aresztowanie dyrektora generalnego Audi, Ruperta Stadlera było „ogromnym szokiem” dla szefa Grupy Volkswagen Herberta Diessa, który opisał swojego kolegę jako osobę umiejącą radzić sobie w trudnych sytuacjach. Stadler od dwóch tygodni znajduje się w areszcie. Przeciwko szefowi Audi wysunięto zarzuty o oszustwo oraz wprowadzanie w błąd w związku z aferą Dieselgate.
„Aresztowanie dyrektora generalnego czołowej marki samochodów – nigdy wcześniej się to nie zdarzyło”
– powiedział Diess niemieckiej gazecie Bild am Sonntag.
Kilka dni po aresztowaniu ogłoszono, że Stadler nie wróci na swoje stanowisko, nawet jeśli jego nazwisko zostanie oczyszczone podczas procesu. Aresztowanie „trudno zrozumieć” – powiedział Diess. Na czele firmy Audi tymczasowo stanął szef działu sprzedaży i marketingu, Abraham Schot, ale źródło, na które powołuje się Automotive News Europe oświadczyło, że 55-letni Stadler nie powinien wrócić do firmy, niezależnie od wyniku procesu.
„Jeśli oskarżenia prokuratorów okażą się prawdziwe, decyzja będzie jasna”
– powiedział Diess.
Stadler, który przez osiem lat stał na czele firmy Audi, po aresztowaniu został przez swoją firmę usunięty.
„Oskarżony został postawiony przed sędzią śledczym, który nakazał jego aresztowanie jeszcze przed procesem”
– oświadczyła monachijska prokuratura po aresztowaniu Stadlera. Jako powód aresztowania prokuratura monachijska wymieniła „tuszowanie dowodów”.
„Nie możemy wypowiedzieć się na temat dowodów w świetle toczących się dochodzeń. W przypadku pana Stadlera nadal obowiązuje domniemanie niewinności”
– dodała prokuratura. Stadler nieustannie zaprzeczał wszelkim nadużyciom związanym ze skandalem Dieselgate. Z kolei inny członek rady nadzorczej Audi, Bernd Martens, 30 maja został nazwany przez prokuraturę w Monachium, kluczowym podejrzanym.
Niemieckie media sugerują, że dowody uzyskane w trakcie ostatnich przesłuchań byłych urzędników Audi, łączą Stadlera z możliwością manipulacji emisją spalin diesli od 2012 roku. Zatrzymanie Stadlera nastąpiło po tym, jak niemiecka policja oraz prokuratura w Monachium zrobiły nalot na jego prywatną rezydencję w Niemczech.