W związku z całym bałaganem związanym z Dieselgate, Volkswagen ogłosił plan przejścia na napęd elektryczny wszystkich swoich modeli. Na papierze był to świetny pomysł – ratował reputację firmy i jednocześnie przygotowywał do ochrony przyszłości naszej planety. Plany elektryfikacji Volkswagena napotkały jednak pewien problem. Pojawiła się informacja, że producent najprawdopodobniej będzie musiał przeprowadzić akcję serwisową aż 124 000 egzemplarzy pojazdów elektrycznych i hybrydowych typu plug-in w oczekiwaniu na orzeczenie niemieckiego Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego, KBA.
Według niemieckiego tygodnika biznesowego Wirtschaftswoche, Volkswagen użył rakotwórczego metalu w systemach ładowania swoich zelektryfikowanych pojazdów, w tym produktów Audi i Porsche.
„Czasowo przestaliśmy przyjmować zamówienia na Golfa GTE”
– powiedział magazynowi Motor1 rzecznik Volkswagena w maju tego roku, kiedy informacja wyszła na jaw. „Od ubiegłego roku otrzymujemy dużą liczbę zamówień, co częściowo wynika z sukcesu kampanii marketingowej pod hasłem „Push the Button”. Napływ nowych zamówień spowodował, że wykorzystaliśmy maksymalne moce produkcyjne naszych fabryk, tak więc czas realizacji zwiększył się do kilku miesięcy”.
Ładowarki pojazdów elektrycznych Volkswagena zawierają 0,008 gramów kadmu, który jest dobrze izolowany i nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla ludzi. Może mieć jednak wpływ na środowisko, gdy żywotność pojazdów dobiegnie końca. O ile kampania naprawcza nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona, produkcja pojazdów elektrycznych i hybrydowych nie została przerwana ponieważ kadm został zastąpiony przez alternatywny materiał pochodzący od innego dostawcy.
Sprawa dotyczy samochodów e-Golf, e-Up !, Golf GTE i Passat GTE.