Od godziny 10:00 sąd okręgowy w Brunszwiku będzie prowadził rozprawę, która ma rozstrzygnąć czy gigant motoryzacyjny powinien wcześniej poinformować inwestorów o tzw. urządzeniach oszukujących, które zostały zamontowane w 11 milionach samochodów na całym świecie w celu manipulacji testami emisji spalin.
W poniedziałek rozpoczyna się pierwsza duża rozprawa sądowa przeciwko Volkswagenowi w sprawie skandalu „dieselgate”, który wstrząsnął branżą motoryzacyjną. Inwestorzy domagają się od największego na świecie producenta samochodów miliardów odszkodowań.
Od godziny 10:00 sąd okręgowy w Brunszwiku rozpocznie rozprawę, która ma rozstrzygnąć czy gigant motoryzacyjny powinien wcześniej poinformować inwestorów o tzw. urządzeniach oszukujących, które zostały zamontowane w 11 milionach samochodów na całym świecie w celu manipulacji testami emisji spalin.
Pierwszego dnia
„mamy nadzieję poznać pierwszą opinię sędziów na temat faktów i sytuacji prawnej”
– powiedział Andreas Tilp, prawnik reprezentujący fundusz inwestycyjny Deka.
Rozprawa akcjonariuszy przeciwko VW ma wyjaśnić ponad 200 wątpliwości dotyczących afery. Łączna wartość 3650 roszczeń wynosi ok. 9 miliardów euro (10,5 miliarda dolarów). W poniedziałek wyznaczone zostaną terminy i kwestie priorytetowe w sprawie.
Chodzi o 40% spadek wartości akcji Volkswagena w ciągu zaledwie dwóch dni we wrześniu 2015 roku, który zniweczył miliardy wartości rynkowej firmy.
Po zamknięciu rynków w piątek, 18 września 2015 roku, władze USA oskarżyły Grupę VW o wykorzystanie urządzeń oszukujących, czyli oprogramowania, które obniżało emisję spalin podczas testów regulacyjnych, ale podwyższało w warunkach drogowych.
Jak twierdzą inwestorzy, gdyby dyrektorzy firmy, prawnie zobowiązani do szybkiego przekazywania wszelkich informacji, które mogłyby wpłynąć na cenę akcji, poinformowali ich wcześniej o oszustwie, uniknęliby bolesnych strat.
Przed poniedziałkową rozprawą prawnik Volkswagena, Markus Pfueller powiedział, że grupa była „pewna”, że „przestrzegała swoich obowiązków wobec akcjonariuszy i rynków kapitałowych”.
Do tej pory dieselgate pochłonął ponad 27 miliardów euro w postaci kar, odszkodowań i kosztów wycofania pojazdów VW z rynku, a także kosztów prawnych, głównie w USA.
„Każda nakrętka i śrubka”
Sędziowie przewidują, że sprawa nie zakończy się wcześniej niż w przyszłym roku.
Prawnicy firmy Deka twierdzą, że członkowie zarządu wiedzieli o oszustwie i powinni byli go ujawnić w okresie pomiędzy wdrożeniem nielegalnego oprogramowania w 2008 roku a wrześniem 2015 roku.
VW ze swojej strony obwinia garstkę inżynierów, którzy działali bez upoważnienia firmy. Koncern twierdzi, że informacje, którymi dysponował przed interwencją władz amerykańskich, nie miały wystarczającego znaczenia, by ostrzec rynki kapitałowe.
Martin Winterkorn, który pełnił funkcję dyrektora generalnego VW od 2007 do 2015 roku, znajdzie się w centrum uwagi podczas rozprawy. Winterkorn jest inżynierem, który twierdził, że zna każdą nakrętkę i śrubkę w gamie Volkswagena.
Po wybuchu skandalu zrezygnował ze stanowiska. W 2016 roku VW oświadczył, że wysłano notatkę do Winterkorna, która miała informować o nieprawidłowościach związanych z poziomem emisji spalin w zmanipulowanym silniku EA189. Były dyrektor firmy nie potwierdził, że kiedykolwiek ją przeczytał.
Pod koniec XIX i na początku XX wieku, europejscy producenci samochodów skuszeni rządowymi zachętami podatkowymi, postawili na diesla jako niskoemisyjną alternatywę dla silników benzynowych.
Skandal dieselgate ujawnił jednak ciemną stronę technologii: wysoką emisję tlenków azotu (NOx), która może być szkodliwa dla zdrowia.
Dochodzenie w sprawie Volkswagena i innych producentów trwa.
Kolejna rozprawa inwestorów przeciwko firmie Porsche, spółce holdingowej z pakietem kontrolnym VW, rozpocznie się w środę. Może zostać przyjęta lub zastąpiona sprawą Brunszwiku.
Rupert Stadler, dyrektor generalny należącej do VW firmy Audi, znajduje się w areszcie pod zarzutem oszustwa i wydawania fałszywych certyfikatów. Prokuratura prowadzi również dochodzenie w sprawie Porsche, Mercedesa i dostawcy komponentów, firmy Bosch.
Zakaz wjazdu
Tymczasem skutki afery dla społeczeństwa niemieckiego, sięgają znacznie dalej.
UE wprowadziła bardziej rygorystyczne testy emisji zwane procedurą WLTP, która weszła w życie w tym miesiącu.
Firmy motoryzacyjne mają nadzieję, że zalanie rynku nowymi pojazdami elektrycznymi pomoże spełnić bardziej rygorystyczne normy emisji CO2 dla całej floty pojazdów, przed rokiem 2021.
Sądy coraz częściej wywierają presję na miasta niemieckie, aby poprawiły jakość powietrza. W efekcie Hamburg ogłosił już zakaz wjazdu starszych pojazdów na dwóch głównych drogach, to samo dotyczy stref miejskich w Stuttgarcie i Frankfurcie.
Na perspektywę kolejnych zakazów, konsumenci zareagowali zmniejszeniem zainteresowania pojazdami z silnikami wysokoprężnymi. Udział w rynku nowych samochodów z dieslem zmniejszył się z 46,5% z sierpnia 2015 roku do 32,6% w ubiegłym miesiącu.
Potencjalnie jeszcze bardziej przerażające dla producentów samochodów jest prawo dopuszczające pozwy zbiorowe, które Berlin ma zamiar uruchomić, zanim sprawa VW zostanie przedawniona.
„Skorzystać może ok. dwóch milionów właścicieli”
– powiedziała w maju minister sprawiedliwości Katarina Barley.