Grupa Volkswagena oświadczyła, że nie podważy kary nałożonej przez władze na rodzimym rynku w Niemczech.
Audi musi zapłacić 800 mln euro za niedopatrzenia, przez które firma sprzedała prawie 5 mln diesli wyposażonych w urządzenie oszukujące w testach emisji spalin.
Władze na rodzimym rynku w Niemczech wydały wyrok, podczas gdy były dyrektor generalny firmy pozostaje w areszcie w oczekiwaniu na wyniki śledztwa, które ma zbadać co wiedział o skandalu Dieselgate.
Audi jest częścią Grupy Volkswagen, która trzy lata temu przyznała się do instalacji urządzeń oszukujących w 11 mln samochodów na świecie. Oprogramowanie powodowało obniżenie poziomu emisji tlenków azotu w pojazdach z silnikami Diesla podczas testów.
Skandal kosztował do tej pory ponad 30 mld dolarów z czego większość stanowią rekompensaty i kary w Stanach Zjednoczonych.
Producent przyznał się również do wprowadzenia 1,2 mln wadliwych samochodów na rynek brytyjski, ale odmówił podobnych wypłat właścicielom. Twierdzi, że korzystając z oprogramowania nie złamał żadnego europejskiego prawa.
Niemiecka prokuratura oświadczyła, że nałożona na Audi kara odzwierciedla zaniedbanie w zarządzaniu firmy w latach 2004 – 2018 i w szczególności ma związek z korzyściami gospodarczymi, jakie firma uzyskała dzięki oszustwom.
„Audi przyjmuje karę i tym samym przyznaje się do odpowiedzialności”
– oświadczyła firma.
Rupert Stadler, który był szefem Audi od 2007 roku został tymczasowo zastąpiony. W czerwcu został zatrzymany w Niemczech ponieważ prokuratura obawiała się, że może utrudniać śledztwo.
Martin Winterkorn, który był szefem VW w 2015 roku, kiedy skandal Dieselgate wyszedł na jaw, stoi w obliczu odpowiedzialności karnej w Stanach Zjednoczonych, ale ani on, ani inni dyrektorzy wymienieni w dokumentach sądowych prawdopodobnie nie zobaczą wnętrza sali sądowej z powodu braku porozumienia dotyczącego ekstradycji między Niemcami i USA.