Czy z polskich ulic znikną auta napędzane dieslem? Taki scenariusz, przynajmniej częściowy, kreśli wiceminister Piotr Woźny, który zajmuje stanowisko pełnomocnika premiera ds. programu „Czyste powietrze”. Wkrótce mają powstać przepisy, których efektem ma być zmniejszenie zanieczyszczenia w miastach z powodu ulicznego ruchu.
Walka z zanieczyszczeniem powietrza zwolniła tempa, ale wiceminister Woźny wskazuje pomysły, nad którymi w najbliższym czasie ma się pochylić. Jak jeden z najważniejszych wymienia walkę z wycinaniem filtrów cząstek stałych, a także uszczelnienie kontroli na stacjach pojazdów. W ocenie urzędnika, dzięki temu uda się wyłapać samochody, w których nielegalnie usunięto filtry.
Jak wyjaśnia Woźny, w rozmowie z „Auto Świat”, po wprowadzeniu nowych przepisów stacje kontroli pojazdów będą musiały przeprowadzać zestaw badań. Dzięki nim będzie możliwe wykrycie, czy z danego samochodu usunięto filtr cząstek stałych.
Co ciekawe w resorcie przedsiębiorczości rozważa się także „scenariusz niemiecki”, czyli zakaz wjazdu do centrów miast dla aut nawet ze stosunkowo nowoczesnymi dieslami. Wiceminister zaznacza jednak, że już dziś istnieją przepisy, które pozwalają włodarzom polskich miast na wprowadzenie takich regulacji.
Zrobiono to np. w Krakowie, w którym Kazimierz jest strefą czystego transportu. To oznacza, że do dzielnicy poza mieszkańcami, tutejszymi przedsiębiorcami (Do 2025 r.) i taksówkarzami (do 2025 r.) wstęp mają jedynie pojazdy elektryczne, napędzane wodorem lub gazem CNG.