Podwyższona emisja spalin powinna zaalarmować władze państw dużo wcześniej. Nikt nie podejrzewał producentów samochodów o oszustwo, więc winą obarczano sposób testowania pojazdów.
To zadziwiające, że skandal z emisją spalin nie został odkryty wcześniej. Koncentracja ruchu drogowego gwałtownie rosła razem z wysokim stężeniem zanieczyszczenia w powietrzu. W 2003 roku poziom tlenku azotu wzdłuż jednej z ulic w Londynie zwiększył się o 20 proc. W 2010 roku, pomimo wprowadzenia nowych standardów, zanieczyszczenie wciąż rosło, zamiast maleć. Wykryto wówczas znacznie większą emisję w silnikach Diesla w stosunku do tego, co prezentowały oficjalne testy. Według Parlamentu UE, nikt nie podejrzewał o oszustwo żadnego z producentów samochodów. Skłaniano się raczej ku twierdzeniu, że testy przeprowadzane na pojazdach nie są odpowiednie.
Uważa się, że zanieczyszczenie ponad dopuszczalną normę pochodzące z samochodów z silnikiem Diesla Volkswagena przyczyniło się co najmniej do 1200 przedwczesnych zgonów w latach 2008-2015. Będziemy musieli poczekać do września 2019 roku, zanim wszystkie nowe samochody z dieslem przejdą testy w realnych warunkach użytkowania. W Wielkiej Brytanii wystąpiono z propozycją programu złomowania samochodów z silnikami diesla. Zgodnie z planem, mają one zostać zastąpione nowymi, bardziej ekologicznymi modelami benzynowymi lub elektrycznymi. Burmistrz Londynu sugeruje, że zamiast finansowania zakupu nowego samochodu, korzyścią może być na przykład darmowy transport publiczny, wynajem roweru lub samochodu.
W Polsce niektóre miasta zastanawiają się nad wprowadzeniem zakazu wjazdu dla diesli. Ale to nie jest rozwiązanie problemu Volkswagena. Oszukujący producent powinien wymienić samochody, które emitują trujące substancje, na nowe. Nie ulega też wątpliwości – co potwierdza zeszłotygodniowe przyznanie się przed sądem w USA – że firma ta ponosi pełną odpowiedzialność za aferę. Czas na odszkodowania dla polskich klientów.
