Wygląda na to, że Volkswagen znów strzelił sobie w kolano. Ledwie afera Dieselgate zaczęła wygasać, a prokuratorzy znaleźli kolejną skazę w aktach producenta. Najprawdopodobniej tysiące samochodów zostało wyprodukowanych z takim samym numerem VIN. Na razie nikt nie wie, dlaczego Volkswagen dopuścił się takiego czynu.
Pewnie tego nie wiedzieliście i tak naprawdę my również nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, ale istnieją trzy rodzaje VIN. Pierwszy z nich to trunek rozlewany do kieliszków w restauracjach, który może być czerwony, biały, słodki lub wytrawny. Drugi, oczywiście znajduje się w samochodach. Jest numerem identyfikacyjnym pojazdu składającym się z ciągu 23 znaków. Dzięki niemu można poznać historię samochodu od momentu, w którym zjechał z linii montażowej. Wreszcie, jest ostatni rodzaj VIN, a mianowicie… „Audi VIN”.
Grupa samochodów została wyprodukowana z powtarzającym się numerem VIN
Z nieznanych nikomu przyczyn, Audi wyprodukowało całą serię samochodów z powtarzającym się numerem identyfikacyjnym. Nikt nie potrafi stwierdzić, ile samochodów powstało w ten sposób, ale mogą ich być tysiące. Wygląda na to, że atmosfera wokół producenta się zagęszcza. Do skandalu z emisją spalin oraz presji, jaką wywierają na producenta prokuratorzy w Niemczech, dołączył kolejny aspekt.
Jeśli motoryzacja nie jest Wam obca, chyba wiecie, co to jest VIN. Tę wiedzę powinien posiadać każdy właściciel samochodu. Dla tych, którzy nie wiedzą do czego służy, tłumaczymy, że VIN to numer identyfikacyjny pojazdu. Jest prawie jak „odcisk palca” samochodu.
VIN składa się z ciągu 23 znaków alfanumerycznych, które o pojeździe mówią wszystko. Pierwszy taki numer pojawił się w połowie lat 60. Z pomocą VIN można określić rodzaj samochodu, pojemność silnika, miejsce oraz rok produkcji, a także, z której partii pochodzi samochód. Jest to potężne narzędzie identyfikacyjne. Pierwsze 17 znaków rozpoznaje pojazd, a ostatnie sześć, miejsce, w którym został wyprodukowany. Numer VIN znajduje się na wszystkich panelach nadwozia, obudowie skrzyni biegów, ramie oraz ramie pomocniczej silnika, a także na samym silniku. W grupie modeli Audi, VIN jest taki sam.
Biorąc pod uwagę znaczenie numeru identyfikacyjnego, można dojść do wniosku, że Audi nie mogło nie zauważyć palącego problemu z pojazdami z takim samym ciągiem znaków. Podejrzane dane wyłoniły się ze stosu papierów, które przeglądali śledczy podczas dochodzenia i to w momencie, gdy skandal Dieselgate chylił się w Stanach Zjednoczonych ku końcowi. Tak, istnieje kilka luźnych informacji, które można ze sobą powiązać, jak skazanie Paula Lianga inżyniera Volkswagena, który znajdował się w centrum skandalu z emisją spalin. Grozi mu 4,5 roku aresztu. Z kolei Oliver Schmidt, który znajduje się w więzieniu od 6 miesięcy, czeka na ostateczny wyrok w sprawie. Pozostali inżynierowie, którzy są poszukiwani przez władze USA pozostają w Niemczech i znajdują się poza zasięgiem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Mogą się nimi zająć jedynie niemieccy prokuratorzy.
Inżynier ujawnił niezbity dowód
Pogrążające zeznania złożył inżynier, który był głęboko zaangażowany w skandal. Informacje w tej sprawie stały się publicznie dostępne. Inżynier oświadczył, że na początku 2006 roku główni managerowie oraz kierownictwo Volkswagena wiedziało, że wykorzystanie mocznika nie wystarczy, aby samochody producenta spełniały normy emisji spalin. System Blue Tec dla pojazdów Volkswagena był mało efektywny.
Inżynierowie odsunęli się więc od rozwiązania wykorzystującego roztwór mocznika i wybrali mocno krytykowaną technologię. Chodziło o wychwytywanie katalityczne oraz ponowne spalanie zanieczyszczeń. Rozwiązanie nie było jednak w stanie pozbyć się wystarczającej ilości tlenków azotu, głównego składnika spalin, którego nie dało się kontrolować.
Inżynierowie zwrócili się w kierunku kolejnego rozwiązania. W ich umysłach narodził się pomysł, aby wykorzystać kod oprogramowania do ominięcia procesów testowych samochodów. W efekcie turbodiesle były bardziej ekologiczne, ale tylko pozornie.
W związku z Dieselgate, prokuratorzy zwrócili uwagę na kolejny dziwny aspekt – jeden ciąg numeru VIN w tysiącach pojazdów. Samochody były przeznaczone na eksport do Chin, Korei oraz Japonii.
Prokuratorzy zastanawiają się dlaczego takie samochody w ogóle istniały. Rzecznik Audi, powiedział niemieckiej gazecie Handelsblatt, że producent nie zdawał sobie sprawy z problemu z numerami VIN. Handelsblatt pisze, że kontrolerzy Audi, mieli przypadek VIN specjalnie oznaczony w swoich wynikach. Wykorzystywali system kodu kolorów, który prezentował „ryzyko wykrycia”.
Pomyłka czy celowe tuszowanie?
Na razie nie wiadomo, czy powtarzający się numer VIN był efektem pomyłki, czy też kolejnej próby tuszowania problemu. Prokuratorzy mówią, że nie wiedzą, jak głęboko sięga sprawa. Może to być jedynie błąd obliczeniowy albo kolejne oszustwo. W obecnej chwili nikt nie wie, jak jest naprawdę.
Niewiele można zyskać na powtarzającej się serii VIN, ponieważ odgrywa ona ważną rolę nie tylko przy identyfikacji pojazdów, ale także przy akcjach przywoławczych samochodów na całym świecie. Na razie sprawa znajduje się na wczesnym etapie i jej cel pozostaje tajemnicą.