Program Superwizjer TVN ujawnił w swoim reportażu, że w Polsce kwitnie rynek obrotu chorym i martwym bydłem. „Jesteśmy obserwatorami wyłącznie działań pozornych ze strony organów nadzorczych w Polsce” – ocenił we wtorek Tomasz Patora, jeden z autorów tego wstrząsającego materiału. Jaki to ma związek z dieselgate? Chodzi zarówno o reakcję organów państwa na aferę jak i reakcję Niemców na wysyłanie do nich mięsa chorych krów.
Brak efektów działania rządu w sprawie dieselgate
W ocenie stowarzyszenia StopVW od trzech lat nie widać w Polsce działania rządu. Pomimo wielokrotnego monitowania minister Andrzej Adamczyk i jego ministerstwo nie ma żadnych efektów. Podobnie UOKiK, który otrzymał od StopVW komplet materiałów, który mógłby stanowić podstawę do ukarania Volkswagena. Tymczasem użytkownicy coraz częściej się skarżą na problemy z samochodami. Ale, podobnie jak w przypadku afery z wołowiną, organy państwa nie działają lub działają bardzo opieszale.
Wołowiną z chorych zwierząt interesują się wszystkie media w Niemczech, dieselgate też. W Polsce media siedzą cicho
Sprawa afery z wołowiną zajmuje pierwsze miejsca gazet w Niemczech oraz w innych krajach. Niemcy równie żywo od trzech lat komentują i opisują dieselgate. Odejście Angeli Merkel było związane właśnie z reakcję mediów – które prawie codziennie przypominają o tym, jak szkodliwe są samochody z wyłudzonymi homologacjami. Nie spełniają bowiem wymogów prawa a ilość emitowanych tlenków azotu kilkadziesiąt razy przekracza dozwolone normy. Dziennikarze niemieccy piszą o tym praktycznie codziennie! W Polsce jest na ten temat dużo ciszej. Czyżby dlatego, że „pecunia non olet” a pieniądze z reklam skutecznie neutralizują wyrzuty sumienia?
„Właściciele nadzorowi płacą za przymknięcie oka za ubój każdej chorej krowy od 50 do 100 złotych” – dowiadujemy się z reportażu Superwizjera. Czy, ile, kto i komu płaci za to, by wadliwe Volkswageny jeździły dalej po naszym kraju?