Niemieccy prokuratorzy badają firmę Audi. Producent jest podejrzany o nielegalnie uzyskanie homologacji dla modeli przeznaczonych na rynek południowokoreański. Jak podały niemieckie media, Audi fałszowało numery podwozi i zapisy z testów. Według dziennika Sueddeutsche Zeitung, który powołuje się na dokumenty pochodzących od prokuratury w Monachium, pracownicy Audi są podejrzani o modyfikację wyników testów, w tym pomiarów poziomu zanieczyszczeń oraz zużycia paliwa.
Zgodnie z raportem, pracownicy zmieniali również numery podwozi samochodów z wadliwymi silnikami, aby spełnić dopuszczalne normy.
„Firma Audi wykorzystywała sfałszowane informacje, aby uzyskać homologację dla samochodów, które w innym przypadku nie byłyby dopuszczone na drogi”
– pisze niemiecki dziennik.Jeśli informacja zostanie potwierdzona, oszustwo dałoby zupełnie nowy wymiar skandalowi, który wybuchł w 2015 roku i objął już zarówno Audi jak i cały koncern Volkswagen Group. Volkswagen przyznał się do instalacji 11 milionów pojazdów na całym świecie za pomocą nielegalnego oprogramowania służącego do manipulacji testów emisji spalin.
Dyrektor Audi, Rupert Stadler, który obecnie znajduje się w areszcie, został usunięty ze stanowiska w zeszłym tygodniu przez VW. Prokuratura zrobiła również nalot na dom Stadlera w związku z oskarżeniami o oszustwo i fałszowanie dokumentów. Tzw. skandal „dieselgate” kosztował Volkswagena dotychczas 27 mld euro, które koncern musiał przeznaczyć na odszkodowania, wykupienie wadliwych pojazdów, grzywny oraz na pokrycie kosztów prawnych. W związku z aferą, koncern pozostaje uwikłany w czynności prawne w kraju i za granicą.