Skąd my to znamy. Volkswagen twierdzi w australijskim sądzie, że nie musi odpowiadać za oszustwo, bo uzyskał homologacje na swoje auta w Europie. Dodaje przy tym, że nie ma znaczenia, iż homologacja została uzyskana dzięki oszustwu. Na szczęście australijscy sędziowie są dużo mniej pobłażliwi niż niektórzy reprezentacji wymiaru sprawiedliwości w Polsce i nie dają wiary tego typu narracji. Sprawa dotyczy oczywiście odszkodowań dla klientów. W USA i Kanadzie Volkswagen wypłacił już prawie 30 miliardów dolarów odszkodowań. Broni się jednak przed wypłatą w Europie i – jak widać – w Australii.
Posiadacze Audi i Volkswagenów poszli do australijskiego sądu, bo ponieśli duże straty finansowe, związane z samochodami. Auta z silnikami EA189 nie tylko spadły na wartości ale mało kto chce je dzisiaj kupować. Jednocześnie akcja serwisowa, w której wymienia się oprogramowanie, rodzi wiele problemów. Volkswagen się przyznał, że samochody nie spełniały australijskich norm. Teraz się wypiera, że przyznania do winy nie było. Sprawa przed sądem ma charakter precedensowy – do tej pory w Australii nikt nie pozywał Volkswagena na taką skalę.
Grupa Volkswagen oświadczyła wcześniej, że oprogramowanie było „manipulacyjne, niezgodne z prawem i moralnie niewłaściwe”, a firma naruszyła zaufanie swoich klientów.
Czekamy na wynik w Australii a jednocześnie pracujemy nad apelacją w Polsce. Oszustom nie wolno pobłażać.