To kontynuacja afery spalinowej. Wszyscy posiadacze Volkswagenów, których auta znalazły się na liście akcji serwisowej mogą otrzymać negatywny wynik badania technicznego.
Leszek Turek z Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów tłumaczy, że sprawdzanie to, czy numer VIN danego auta znajduje się na liście naprawczej niemieckiego koncernu pochłania dużo czasu, który jest na wagę złota. Okazuje się, że większość posiadaczy samochodów, które zostały objęte kampanią serwisową, niezbyt chętnie odwiedza mechaników.
„Przynajmniej od ponad roku w przestrzeni publicznej pojawiają się doniesienia o braku skuteczności tak zwanej akcji serwisowej, w odniesieniu do doprowadzenia samochodów do zgodności z wymogami homologacji. Badania, prowadzone w całej Europie, nie potwierdzają stanowiska producenta o skutecznej redukcji tlenków azotu”
– informuje wiceprezes StopVW.pl, Konrad Kacprzak.
„Jednocześnie dysponujemy wieloma informacjami od użytkowników wadliwych pojazdów o problemach, jakie wystąpiły po aktualizacji oprogramowania, takimi jak zwiększone zużycie paliwa, pogorszenie dynamiki pojazdu czy wręcz awarie, uniemożliwiające jazdę”
– dodaje.
Ministerstwo Infrastruktury wysłało do starostów specjalne pismo w tej sprawie. Jednak decyzja o pozytywnym wyniku badania technicznego nie będzie zależeć od resortu. Ministerstwo nie ma podstaw do wpływania na wynik badania, ponieważ nie nadzoruje pracy diagnostów, którzy podlegają starostom. Sprawa została potraktowana poważnie, a niektórzy diagności stwierdzili, że samochód, który nie przeszedł akcji serwisowej otrzyma negatywny wynik badania technicznego.
Volkswagen: Afera Dieselgate
Warto przypomnieć, że akcja naprawcza obejmuje modele Volkswagena, Audi, Skody, Seata z jednostkami diesla o kozie EA 189. Początek wielkiej afery niemieckiej marki sięga jesieni 2015 roku, kiedy Volkswagen ogłosił, że ich silniki diesla wyprodukowane w latach 2008-2015 nie spełniają norm emisji spalin Euro 5, a także posiadają system oszukiwania testów spalin.
