Pazerni menedżerowie, koncerny fałszujące emisje spalin i organizujące kartele – to dziś wizerunek motoryzacji Europy

8 lutego 2019

Pazerni menedżerowie, koncerny fałszujące emisje spalin i organizujące kartele – to dziś wizerunek motoryzacji Europy

Tuzy europejskiego przemysłu samochodowego mają dziś skalane lica.

Aż dwóch miesięcy od zatrzymania na lotnisku w Tokio potrzebował Carlos Ghosn, by zrezygnować z dwóch najważniejszych stanowisk w Renault – przewodniczącego rady dyrektorów oraz dyrektora generalnego francuskiego giganta motoryzacji.

To był jeden z najsłynniejszych francuskich przedsiębiorców i legenda światowego przemysłu motoryzacyjnego, jeden ze stałych głównych gości Forum Ekonomicznego w Davos. Błyskotliwa kariera Ghosna skończyła się, gdy został zatrzymany w Japonii pod zarzutem machinacji finansowych w koncernie Nissan, którego głównym akcjonariuszem od 20 lat jest Renault.

Oficjalnie Carlos Ghosn został już oskarżony przez prokuraturę Japonii o zaniżanie swoich dochodów w oficjalnych sprawozdaniach Nissana o 80 mln dol. i o próbę wykorzystania 17 mln dol. z kasy Nissana do uniknięcia prywatnych strat na papierach wartościowych.

Ghosn zaprzecza tym zarzutom, a przez dwa miesiące po jego stronie stał koncern Renault, utrzymując go na dwóch najważniejszych stanowiskach. To była także decyzja rządu Francji, który jest największym udziałowcem Renault.

Namiestnik Renault

Trudno jednak działać firmie, której szef siedzi za kratami i rezygnacja Ghosna rozwiązała ten problem Renault. A problem rósł w oczach. Kilka dni przed rezygnacją menedżera japońskie koncerny Nissan i Mitsubishi ujawniły, że z kasy holenderskiego holdingu tych firm Carlos Ghosn wypłacił sobie ponad 7 mln euro. Było to złamanie ustaleń o rezygnacji przedstawicieli władz obu japońskich koncernów – w tym Ghosna – z wynagrodzeń w holdingu. Dyrektorzy generalni Nissana i Mitsubishi – zasiadający w radzie dyrektorów holdingu – nie wiedzieli przy tym, że szef Renault wypłacił sobie taką ekstra premię.

Nie wiadomo, czy w tym przypadku zostały złamane przepisy. Nie ma jednak wątpliwości, że Carlos Ghosn nadużył zaufania japońskich partnerów Renault.

Francuski koncern twierdzi, że nie odkrył u siebie nieprawidłowości w wynagradzaniu Ghosna. Wygląda więc tak, jakby Carlos Ghosn działał w japońskich spółkach niczym kolonialny gubernator wykorzystujący stanowisko do zbijania na boku prywatnej fortuny. Na którą w ostatecznych rachunku zrzucają się kierowcy.

Jak taki człowiek mógł przez 13 lat zajmować jednocześnie oba najważniejsze stanowiska w Renault, co jest w ogóle precedensem wśród największych firm świata? Nie ma sygnałów, by zamierzał to wyjaśnić koncern i jego największy akcjonariusz, czyli rząd Francji. Dwa tygodnie po zatrzymaniu Ghosna prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał o tym z premierem Japonii Shinzo Abe. Przedstawiciele francuskiej administracji stwierdzili, iż premier Japonii podczas tego spotkania stwierdził, iż „postępowanie prawne musi się toczyć”. To sugeruje, że prezydent Francji mógł zabiegać o to, by ukręcić łeb sprawie.

Fałszerze z Wolfsburga

Jeszcze gorzej reputację motoryzacji Europy zaszargał Volkswagen, największy koncern Europy, którego kluczowym akcjonariuszem są władze Niemiec.

We wrześniu 2015 r. amerykańska rządowa Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ogłosiła, że od końca zeszłej dekady Volkswagen sprzedał w USA około połowy miliona aut z silnikiem Diesla, w których zainstalowano wyrafinowane oprogramowania do fałszowania testów emisji spalin. Dzięki temu auta przechodziły testy, ale na drodze miały w spalinach nawet 40 razy więcej niż szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu, niż dopuszczają normy.

Przyłapany przez Amerykanów koncern z Wolfsburga ujawnił, że w Europie sprzedał ponad 8 mln tak zmanipulowanych samochodów. W USA za swój szwindel Volkswagen zapłacił ponad 25 mld euro odszkodowań kierowcom oraz kar rządowi USA i władzom kilkudziesięciu stanów. A w Europie odszkodowania dla kierowców się nie należą ze względu na różnice w prawie – jak wyjaśnił były szef VW Jens Mueller komisarz Elżbiecie Bieńkowskiej.

W zeszłym roku koncern z Wolfsburga zgodził się też zapłacić w Niemczech 1 mld euro grzywny, ale nie za popełnione z premedytacją fałszerstwo, lecz „za uchybienia w nadzorze nad działem konstrukcji silników”. Dodatkowo za takie same uchybienia 800 mln euro grzywny w Niemczech zapłaciło Audi, luksusowa marka aut VW. Ani grosza nie przewidziano dla mieszkańców innych państw UE, w których zmanipulowane auta VW pogarszają jakość powietrza.

W związku ze spalinową aferą w USA oskarżony został były prezes VW Martin Winterkorn. Może spać spokojnie, bo Niemcy z reguły odmawiają ekstradycji swoich obywateli. W Europie wciąż nie wykryto winnych wśród menedżerów Volkswagena, a Winterkorn do zeszłego miesiąca zasiadał nawet w radzie nadzorczej klubu piłkarskiego Bayern Monachium (w 2010 r. kierowana przez Winterkorna firma Audi kupiła 8,33 proc. akcji tego klubu).

Niemcy ponad wszystko

Widmo spalinowych manipulacji krąży także nad innymi koncernami…

więcej: http://wyborcza.pl/7,155287,24414338,zszargane-lico-europejskiej-motoryzacji.html

Aktualności , , , , , , , , ,