Niemieccy producenci samochodów obiecali zaktualizować oprogramowanie swoich samochodów przed końcem 2018 roku. Bez obowiązkowych akcji serwisowych, dotrzymanie terminu wydaje się niemożliwe.
W ubiegłym roku niemieccy producenci samochodów obiecali zaktualizować oprogramowanie w starszych pojazdach z silnikami wysokoprężnymi do końca 2018 roku, aby zmniejszyć emisję spalin oraz zapobiec wprowadzeniu zakazów dla diesli. Aktualizacje powinny być wykonywane zgodnie z harmonogramem, ale są mocno opóźnione.
Aktualizację trzeba było zgłosić do Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego (KBA) do 1 września. Jest ona poddawana ocenie w nowoczesnym kompleksie testów emisji znajdującym się we w Flensburgu, w pobliżu duńskiej granicy.
Do niedawna władze akceptowały wyłącznie dane testowe producentów, ale skandal Dieselgate ujawnił, że branżowe informacje o emisji spalin są wyjątkowo niewiarygodne. KBA musiała opracować własne testy.
Czołowe niemieckie koncerny motoryzacyjne w zeszłym roku obiecały rządowi przeprowadzenie aktualizacji oprogramowania starszych pojazdów z silnikami Diesla w celu zmniejszenia emisji tlenku azotu nawet o 30 procent. Zarówno przemysł, jak i rząd zamierzali w ten sposób zapobiec wprowadzeniu zakazów dla wysokoprężnych samochodów w centrach miast. Mimo to Hamburg już wprowadził obostrzenia na niektórych ulicach, a inne miasta ogłosiły, że zrobią to samo.
Afera Dieselgate wciąż żywa
KBA musi sprawdzić każde zgłoszenie zmian w oprogramowaniu, aby upewnić się, że aktualizacje rzeczywiście zmniejszą zanieczyszczenie. Wciąż istnieje podejrzenie, że producenci samochodów korzystają ze zwyczaju manipulowania danymi dotyczącymi emisji. Dopiero po zatwierdzeniu przez KBA, zostaje wydana zgoda na aktualizacje oprogramowania. Dotyczy to 5,3 mln starszych samochodów z silnikiem Diesla. Nowsze pojazdy, które emitują niższe wartości emisji, nie muszą być aktualizowane.
Grupy środowiskowe wezwały do instalowania filtrów we wszystkich samochodach z silnikiem wysokoprężnym w celu zmniejszenia zanieczyszczenia, ale przemysł motoryzacyjny nie zgodził się na takie rozwiązanie. Producenci zasugerowali, że aktualizacje oprogramowania są łatwiejszą i tańszą alternatywą. Jak mówią koncerny, dzięki nowoczesnym silnikom, które są sterowane komputerowo, zmiany w oprogramowaniu mogą znacznie poprawić sytuację.
Stawka dla branży jest wysoka. W obliczu ostrej konkurencji ze strony Stanów Zjednoczonych i Chin poniewczasie zaczęto inwestować dziesiątki miliardów euro w samochody elektryczne, ale zanim nowa technologia stanie się dominująca, miną lata. W międzyczasie branża musi utrzymać samochody z silnikami Diesla jako realną opcję, ograniczając emisję bez wpływu na osiągi pojazdów i zużycie paliwa.
Pod wpływem presji ze strony konsumentów i UE, niemiecki rząd próbuje sprawiać wrażenie surowego dla branży motoryzacyjnej. Podczas wizyty w KBA w zeszłym tygodniu, minister transportu Andreas Scheuer podkreślił, że nie będzie tolerancji dla żadnych opóźnień przy wprowadzeniu nowego oprogramowania. Przyznał, że termin na instalację dla silników Diesla jest krótki, ale spodziewa się, że przemysł motoryzacyjny zdoła go dotrzymać.
Branża przyznaje, że tylko ułamek niemieckich samochodów z silnikiem Diesla uda się zaktualizować do końca grudnia. Producenci modlą się, żeby Scheuer zgodził się na większą elastyczność w miarę zbliżania się terminu.
Czy aktualizacja jest obowiązkowa?
Nawet jeśli KBA szybko zaakceptuje nowe oprogramowanie, wprowadzenie aktualizacji do milionów samochodów będzie ogromnym wyzwaniem. Bez ogłoszenia obowiązkowej akcji serwisowej nie ma prawnego obowiązku dla producentów ani właścicieli samochodów, aby wprowadzali zmiany w swoich samochodach. Wszystko jest dobrowolne.
BMW twierdzi, że czeka na wydanie zgody na wprowadzenie zmian w oprogramowaniu przez KBA. Producent nie wie, ile egzemplarzy samochodów otrzyma aktualizację. VW już zaktualizował miliony swoich samochodów ze względu na Dieselgate i twierdzi, że wraz z należącą do koncernu marką Audi, czeka na aprobatę KBA
Producenci zwracają uwagę, że dobrowolne aktualizacje są realizowane w wolniejszym tempie niż w przypadku obowiązkowych kampanii naprawczych. W zeszłym roku Audi udostępniło klientom dobrowolną aktualizację jednego ze swoich modeli, ale jak dotąd tylko ok. jedna trzecia właścicieli zgłosiła się do serwisów.
Daimler, do którego należy marka Mercedes również jest tego samego zdania. W całej Europie około 3 milionów samochodów, w tym 700 różnych modeli, wymaga aktualizacji i koncern zamierza aktywnie zachęcać swoich klientów do zgłaszania się na aktualizację. Daimler podkreśla jednak, że
„z uwagi na dużą liczbę samochodów potrzeba mnóstwo czasu, zanim oprogramowanie zostanie zainstalowane w większości pojazdów”
W ramach akcji, którą rozpoczęto w ubiegłym roku, Daimler zdołał przeprowadzić aktualizację oprogramowania w 95 proc. modeli kompaktowych oraz w Klasie V. W ostatnich miesiącach niemiecki rząd domagał się od firmy obowiązkowej kampanii naprawczej 714 000 pojazdów z silnikami wysokoprężnymi.