Niemiecki sąd nakazał wypłatę odszkodowania dla właściciela samochodu marki Skoda, w którym zainstalowano nielegalne oprogramowanie. To już druga podobna decyzja w tym miesiącu dotycząca afery dieselgate.
W Europie jeszcze nie rozstrzygnięto, czy konsumenci, którzy zakupili pojazdy Volkswagena z oprogramowaniem fałszującym, otrzymają taką samą rekompensatę, jak w Stanach Zjednoczonych. Wielkość odszkodowania, jakie koncern ma wypłacić amerykańskim właścicielom ponad 500 tys. samochodów z 2 i 3-litrowymi turbodieslami, sięgnęła 11 mld dolarów.
Dopóki nie zapadnie podobna decyzja na Starym Kontynencie, klienci oszukani przez Volkswagena walczą o swoje prawa konsumenckie i jak na razie osiągają sukces. Sąd w Hildesheim rozstrzygnął sprawę 65-letniego właściciela Skody Yeti z turbodieslem, który zakupił samochód w 2013 roku. Mężczyzna domagał się rekompensaty za utratę wartości swojego pojazdu, po akcji serwisowej poprawiającej wady oprogramowania objętego aferą dieselgate.
Podczas sprawy sądowej stosowano bardzo ostry, jak na niemiecki sąd język. Działania Volkswagena zostały nazwane „nielegalnymi manipulacjami kontroli silnika” i „nielegalnymi odchyleniami od istotnych zasad”. Sprawę porównano nawet do przypadku z 2013 roku, kiedy znaleziono koninę w porcjach mrożonej lasagne. Sąd opowiedział się przeciwko Volkswagenowi i nakazał wypłatę odszkodowania w wysokości pierwotnej wartości samochodu, czyli 26 500 euro.
Decyzja dotycząca właściciela Skody Yeti jest już drugą w tym miesiącu przeciwko Volkswagenowi, ogłoszoną przez niemiecki sąd. Może to być początek lawiny procesów, w których konsumenci będą domagali się odszkodowania od Volkswagena.