Organy UE zajmujące się testowaniem zanieczyszczeń pojazdów w przyszłym roku otrzymają większy. Dzięki temu producenci nie będą mogli żądać zachowania poufności w zamian za udostępnienie pojazdów do testów. Zmiany w planowanym budżecie nastąpiły po ujawnieniu przez magazyn EUobserver, że instytut badawczy UE zajmujący się testowaniem pojazdów był niekiedy zależny od producenta pożyczającego pojazd na podstawie klauzuli tajemnicy handlowej.
Ten brak równowagi sił wyszedł na jaw w czasie dochodzeniu w sprawie skandalu Dieselgate, częściowo za pośrednictwem EUobserver. Internetowa gazeta wykazała, że krajowe organy testujące nie były zainteresowane, czy obowiązkowe testy laboratoryjne zostały ustawione. Od 2020 roku Komisja Europejska będzie miała nowe uprawnienia w dziedzinie homologacji dla producentów sprzedających samochody na rynku europejskim.
Wspólne Centrum Badawcze Komisji (Joint Research Centre, JRC) będzie pełniło rolę nadzoru rynku.
Do tej pory odpowiedzialność za homologacje ponosiły wyłącznie władze na poziomie krajowym.
Gdy we wrześniu 2015 roku wybuchł skandal Dieselgate stało się jasne, że system jest podatny na oszustwa Volkswagen wykorzystywał w swoich samochodach Audi, Skoda, SEAT, Porsche i Volkswagen oprogramowanie do manipulacji, aby oszukać test homologacyjny. W efekcie udawało im się ukryć fakt, że samochody faktycznie emitują tlenki azotu znacznie powyżej limitu. A to bardzo trujący gaz.
Egzekwowanie przepisów na szczeblu krajowym znajdowało się na słabym poziomie. Gdyby jeden organ okazał się trudny we „współpracy” firmy miały możliwość uzyskania homologacji w innym kraju UE. W ubiegłym roku instytucje UE zgodziły się, że komisja powinna mieć uprawnienia do przeprowadzania testów i nakładania grzywien na producentów w wysokości 30 000 euro na każdy egzemplarz samochodu niezgodny z przepisami, jeśli władze krajowe nie będą w stanie tego dokonać.