Sąd Najwyższy usłyszał argument, że Volkswagen „omijał” europejskie zasady w sprawie emisji opracowane z myślą o „ratowaniu życia” bezprawnie instalując w pojazdach z silnikiem wysokoprężnym „urządzenia obniżające sprawność”.
Dziesiątki tysięcy brytyjskich nabywców pojazdów z silnikiem wysokoprężnym marek VW, Audi, Seat i Skoda podejmuje kroki prawne w następstwie afery „dieselgate”.
Tom de la Mare, prawnik reprezentujący powodów, stwierdził:
„Trudno wyobrazić sobie bardziej ewidentne oszustwo niż to, którym posłużył się Volkswagen”
Koncern samochodowy oświadczył, że „będzie zdecydowanie bronić swojego stanowiska”.
W 2015 firma VW przyznała, że 11 mln pojazdów na całym świecie – w tym 1,2 mln w Wielkiej Brytanii – było wyposażonych w oprogramowanie zaniżające odczyty poziomu emisji w testach. Jednakże brytyjska rozprawa, która ma trwać dwa tygodnie, koncentruje się na kwestii, czy oprogramowanie to jest „urządzeniem obniżającym sprawność” w rozumieniu przepisów UE.
W swoim wystąpieniu wstępnym de la Mare oświadczył sądowi, że silniki marki VW „zoptymalizowano z myślą o minimalizacji ilości zanieczyszczeń” w testach emisji co oznaczało, że pojazdy „działały na drogach w całkowicie odmienny sposób niż miało to miejsce podczas testów”.
Dodał również, że: „Ciężko wyobrazić sobie bardziej oczywiste oszustwo niż to, jakiego dopuściła się firma Volkswagen.” Mecenas de la Mare oświadczył, że europejskie standardy emisji spalin opracowano z myślą o „ratowaniu życia” dodając, że
„najnowsze dowody” wykazały, że zanieczyszczenia „każdego dnia zabijają w Europie ok. 1000 osób”
Oświadczył też, że wewnętrzna dokumentacja firmowa zawiera dowody na to, że Volkswagen „od dawna wiedział, że oprogramowanie było bezprawne i niedopuszczalne” wskazując na jeden szczególny dokument, w którym pracownik firmy stwierdza, że bez oprogramowania pojazdy „oblałyby” testy emisji.
De la Mare poinformował, że na podstawie dokumentów można stwierdzić „wyraźną akceptację faktu, że pojazdy przechodziły testy emisji wyłącznie dzięki temu oprogramowaniu”.
„Żadnych strat”
Adwokat koncernu Michael Fordham argumentował w pisemnych oświadczeniach, że skarżący błędnie zrozumieli prawną definicję urządzenia obniżającego sprawność. W oświadczeniu wygłoszonym przed rozprawą rzecznik firmy VW stwierdził: „Grupa Volkswagen będzie nadal bronić swojego stanowiska w londyńskim Sądzie Najwyższym. Pozostaje faktem, że skarżący nie odnieśli jakichkolwiek strat, oraz że w określonych pojazdach nie zamontowano żadnych zakazanych urządzeń obniżających sprawność.”
Na koncern Volkswagena spadła fala pozwów z całego świata, w związku z czym był on zmuszony do zapłaty grzywien, kosztów wycofania pozwów oraz ugód cywilnych na kwotę ponad 30 mld euro (26 mld funtów). Obecnym i byłym pracownikom wysokiego szczebla postawiono obecnie zarzuty karne w Niemczech.
Brytyjskie powództwo zostało wniesione jeszcze w 2016 r., lecz obecnie osiągnęło etap określany przez prawników skarżących osób mianem „decydującej batalii sądowej”.
Przed rozpoczęciem przesłuchania mecenas Gareth Pope, kierujący pozwem zbiorowym w kancelarii Slater and Gordon reprezentującej ponad 70 000 z liczącej niemal 90 000 osób grupy powodów, powiedział: „Ten proces określi raz na zawsze, czy firma VW instalowała zakazane „urządzenia obniżające sprawność” w pojazdach i stanowi krok milowy w podejmowanych przez naszych klientów próbach pociągnięcia firmy Volkswagen do odpowiedzialności w Wielkiej Brytanii.
„Jest to punkt zwroty dla firmy VW. Ten producent aut przez lata oszukiwał swoich klientów sprzedając im pojazdy jako spełniające standardy emisji jednocześnie mając cały czas świadomość, że ich poziom emisji wielokrotnie przekraczał dozwolone wartości toksycznych zanieczyszczeń, wywołując skandal dziedzinie ochrony środowiska i ochrony zdrowia”
(…)
„Firma VW miała wiele szans na przyznanie się, wprowadzenie zmian i odejście od tego wysoce niekorzystnego wydarzenia”
(…)
„Zamiast tego przedsiębiorstwo zdecydowało się wydać miliony funtów na odrzucenie roszczeń, do których wysunięcia nasi klienci zostali zmuszeni, zamiast wypłacić te pieniądze w ramach rekompensat.”
Jeden z powodów, Brian Levine, który nabył dwa pojazdy marki Volkswagen powiedział Stowarzyszeniu prasy, że: „Taktyka Volkswagena polegała na przeciąganiu sprawy i lawirowaniu – aby tylko nie dopuścić do sytuacji, w której trzeba będzie wyjaśnić, do czego służyło to oprogramowanie. No cóż, dzień ten wreszcie nadszedł.
„Wiele lat później po tym, jak wybuchł skandal związany z emisjami, dziesiątki tysięcy klientów zyska możliwość pociągnięcia tej firmy do odpowiedzialności w brytyjskim sądzie i obnażenia jej wysiłków mających na celu oszukanie nas”
Zakup samochodu jest jedną z najważniejszych decyzji finansowych, jaką podejmujemy. Płacimy spore pieniądze za markę, której ufamy i oczekujemy, że parametry pojazdu będą zgodne z obietnicami.
Firma VW oświadcza jednak, że kierowcom twierdzącym, że zostali oszukani przez urządzenia obniżające sprawność nie będzie przysługiwać żadne odszkodowanie (niezależnie od istoty sprawy), gdyż nie ponieśli oni żadnych strat.
Producent samochodów zaprzecza również istnieniu urządzenia obniżającego sprawność, niezależnie od świadczących przeciw niemu ustaleń poczynionych w innych krajach.
Oczekiwanie na rozstrzygnięcie tej sprawy będzie jak utknięcie w gigantycznym korku: zaangażowani w nią prawnicy oczekują, że cały proces potrwa dwa-trzy lata.
źródło: https://www.bbc.co.uk/news/business-50631823